poniedziałek, 11 lutego 2013

Och życie


Holly jest właścicielką niewielkiej piekarni. Eric to obiecujący dyrektor techniczny telewizji sportowej. Randka, na którą zostają umówieni przez swoich przyjaciół kończy się katastrofą. Czy to koniec ich przygody? Niestety to dopiero początek. Wszystko zaczyna się komplikować, kiedy w wypadku samochodowym giną ich znajomi, a w testamencie wyznaczają Holly i Erica jako opiekunów swojej rocznej córeczki. Od tej chwili muszą wprowadzić się do domu zmarłych, tam nauczyć się ze sobą współpracować i jak najlepiej wychować dziewczynkę.


Wiadomo, początki są trudne. To ciężkie gotować w tej samej kuchni, co zmarła przyjaciółka, oglądać telewizję siedząc na tej samej kanapie, śpiąc w ich małżeńskim łóżku. Do tego zdjęcia wciąż o nich przypominające. Mało komu udałoby się nie zwracać na to uwagi. Stawiają sobie za cel zmienienia w domu wszystkiego, co mogłoby im przypominać o znajomych. Wprowadzić pewne zmiany, aby czuli się swobodnie. Bo przecież życie toczy się dalej, a w chwili obecnej najważniejsze jest dobre wychowanie dziecka.

Niestety, jak to bywa w filmach, początki nie są złe. Ale musi przyjść moment kryzysu. Wychowywanie obcego dziecka, z facetem za którym się nie przepada, z dziewczyną której się nie lubi, nie jest proste. Trzeba być zorganizowanym, dążyć do współpracy, a przede wszystkim poświęcić się i oddać cząstkę siebie na rzecz wyższego dobra (jakim oczywiście jest dziecko). Oczywiście żeby podtrzymać stereotypy to Eric odchodzi pierwszy, to on nie wytrzymuje presji. Holly zostaje z dziewczynką sama, musi stawić czoła samotnemu wychowywaniu cudzego dziecka. Jednak to nie koniec. Scenarzysta ma dla jeszcze parę zaskakujących rzeczy. Jakich? Przekonajcie się sami ;)


-EL

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz