wtorek, 12 marca 2013

Sęp

Nie ukrywam, że film „Sęp” wybrałam kierując się tylko i wyłącznie muzyką ukochanego zespołu Archive, nie zwracając nawet uwagi na gatunek, a co dopiero na fabułę. Wychodząc z niego nie żałowałam, byłam wręcz mile zaskoczona. Chociaż jest bardzo długi (ponad 2 godziny!) nie zauważyłam upływu czasu.

Film opowiada o policjancie o wyjątkowej inteligencji i zdolności dedukcji, któremu zostaje zlecone rozwikłanie zagadki tajemniczych zniknięć przeróżnych więźniów, skazanych za wielokrotne morderstwa, często wyjątkowo okrutne. Oczywiście pojawia się również wątek miłosny, oraz z założenia poruszająca historia przyjaźni między policjantem a nieuleczalnie chorym chłopcem, potrzebującym przeszczepu.

Konstrukcja filmu jest odmienna od typowej konwencji thrillera, jego „dwuetapowość” odróżnia go od innych. I przekonuje mnie taka konwencja, mówiąca, że wszystko ma drugie dno; jednak spotkałam się z głosami, że druga część była niepotrzebna. Film zdecydowanie trzyma w napięciu, jest sprawnie nakręcony i zmontowany, aktorstwo nie powala, ale utrzymuje się na przyzwoitym poziomie.

Wiele wątpliwości budzi we mnie jednak zakończenie, które mimo wiary w to, że ludzie są zdolni do poświęceń wydaje mi się być całkiem nierealne. Nie zdradzę oczywiście samego zakończenia, ale ci, co widzieli, wiedzą, o czym mówię. W imię czego? Dla kogo?

Tak, jak się spodziewałam, soundtrack przyćmił resztę produkcji, jednak jest on wart zobaczenia, choćby po to, by obejrzeć jeden z lepszych polskich filmów ostatnich lat oraz posłuchać niesamowitej muzyki w kinie, pełnym skupieniu, no i na cały głos.


-DZ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz