W
grudniu, po długim oczekiwaniu, na ekrany kin trafiła nowa produkcja Petera
Jacksona – ekranizacja „Hobbita” J.R.R. Tolkiena. Czekali na to wszyscy
miłośnicy prozy Brytyjczyka oraz filmowej trylogii.
Kiedy
pojawiła się informacja to tym, że „Hobbit” zostanie zekranizowany w trzech
częściach niektórzy oburzyli się – „Jak to możliwe, producentom chodzi tylko o to, by więcej na
filmie zarobić, pojawią się dłużyzny, film będzie nudny.” Takie komentarze
znajdowałam w internecie. Jednak nie zgodzę się z tymi opiniami, ponieważ
zagłębiając się w literaturę Tolkiena można znaleźć wiele materiałów
uzupełniających „Hobbita” i łączących historię Bilbo Bagginsa z wyprawą do
Mordoru, w celu zniszczenia Pierścienia. Te właśnie teksty, w których wydawcy
nie wiedzieli potencjału i nie chcieli w nie inwestować, wykorzystali
scenarzyści filmu - Guillermo del Toro, Peter Jackson, Fran Walsh i Philippa
Boyens. Dzięki temu film przestał być tak bardzo „dla dzieci”, stał się
bardziej mroczny i nabrał nowej głębi. Myślę, że zawdzięczamy to głównie
Boyens, która jest najbardziej obeznana z tolkienowską mitologią, co również
sprawia, że jest najbardziej wrażliwa na zarzucaną im pazerność.
Co
czuli aktorzy, gdy dowiedzieli się, że to jeszcze nie koniec ich przygody w
Śródziemiu? Sir Ian McKellen, filmowy Gandalf, który teraz może się już
poszczycić wiekiem 73 lat nie jest z tych, którzy mówią głupstwa o radosnym
kręceniu filmu i o tym, jak ekipa jest dla niego rodziną. Oczywiście ma dużo
respektu dla materiału oraz współpracowników, ale nie boi się opowiadać o tych
mniej radosnych aspektach powrotu do Śródziemia. Czekają go trzy lata poza
domem, trzy lata przepełnione pracą na planie. Przyznaje jednak, że nie
chciałby, by ktokolwiek inny zagrał Gandalfa, a Nowa Zelandia jest pięknym
miejscem. Sam czerpie radość z pracy nad filmem, więc decyzja o wzięciu udziału
w kolejnej produkcji nie była trudna.
Martin
Freeman jest absolutnie zachwycony tym, że to jemu trafiła się rola Bilbo.
Udzielając „Empire” wywiadu, już w Londynie, mówi, że będzie tęsknił za Nową
Zelandią, a po chwili zastanowienia dodaje, że nigdy nie był tak daleko od
domu.
Elliah
Wood miał 19 lat, kiedy ostatnio biegał boso po Hobbitonie. Od czasu „Władcy
Pierścieni” stał się 30latkiem. „Nie wyglądam już jak dziecko i moje rysy
twarzy się wyostrzyły. Gdy tylko założyłem perukę, włochate stopy i przebranie,
zrobiłem zdjęcie i spojrzałem na nie, zaskoczyło mnie wtedy, że dalej
przypominam Frodo. To było dziwne przeżycie.”
Andy
Serkis, fenomenalny Gollum, tym razem nadzorował część zdjęć, jako reżyser
drugiej ekipy. Chwali on postęp technologii i podkreśla, że dzięki niemu postać
Golluma będzie jeszcze bardziej realistyczna. A scena zagadek w jaskini stwora
jest jedną z najlepszych scen w filmie, świetnie zagraną i niesamowicie
zapadającą w pamięć.
Richard
Armitage, filmowy Thorin, czyli przywódca wyprawy, jest wielkim fanem prozy
Tolkiena. Jako dziecko miliony razy czytał „Hobbita”, w życiu dorosłym – „Władcę
pierścieni”. Kiedy ekranizowano trylogię żałował, że nie ma dla niego miejsca w
tym filmie. Dopiero „Niezwykła podróż” była dla niego szansą, by współtworzyć filmowe
Śródziemie, z czego czerpie ogromną radość.
A
reżyser? Moim zdaniem wykonał świetną robotę już przygotowując scenariusz do
„Władcy pierścieni”. Wybrał najciekawsze elementy książki, odrzucając te
nieistotne dla przebiegu akcji, a „Hobbita” wzbogacił tak, że oba projekty
stały się jednością.
Co
mogę powiedzieć o tym filmie prywatnie, z głębi sera? Jestem zachwycona tym, że
książka mojego dzieciństwa doczekała się ekranizacji i jak dziecko właśnie
czekam na kolejne części. A, znając wcześniejsze dokonania twórców filmu,
wierzę, że się nie zawiodę.
-DZ
Zgadzam sie świetny film :)
OdpowiedzUsuńJednak za książką nie przepadam nie jest zła ale ciesze sie, że doczekała sie zekranizowania. Troche mnie wkurzyła ta wieśc o trylogii, ale z jednej strony czym wiecej filmów o hobbicie to lepiej. Poznamy fragmenty nie umieszczone w książce "Hobbit", ale też z innych źródeł :) Ładnie napisane :)